-Załęcze czy góra Kamieńsk?? -aaa Załęcze, dawno tam nie byliśmy. Samochodem do Załęcza Wielkiego i dalej bez większego planu w załęczańskim łuku Warty. Dużo piachu, sosny i parę mostów. Niestety nie starczyło nam czasu na rezerwat Węże i góre Zelce ale przynajmniej jest powód żeby jeździć tam częsciej niż raz na 3 lata :) Aha, NIE pozdrowienia dla pana z Nadwarciańskiegio Grodu za sprzedaż mapy.
Nareszcie pojeździłem w miejcach gdzie jeszcze nie byłem lub byłem dawno. Mimo niskiej temperatury udało się zrobić trzyoosobową wycieczkę. Z powodu wiatru musieliśmy schować się w lesie. Pojechaliśmy przez Mnichów w lasy czartkowe, potem okolice Rafałówki i do Reduchowa. Powrót przez Annopole i Męcką Wolę. Ani Agata ani Woz nie mieli coś ochoty na rozmowy i tak jakoś głównie w ciszy się jechało (?) Ale nie ma tego złego, pięćdziesiątka się przekręciła.
Centrum Edukacji Ekologicznej już prawie skończone:
Zimowo się robi, dzień krótki, temperatura niska i pełne zachmurzenie. Z Agatką pojechaliśmy przez Dżązną do Kliczkowa a potem przez Oraczew do Sieradza. W Kliczkowie Wlk. widzieliśmy stadko nietoperzy latających nad stawem. Na odcinku eSki między Kliczkowem Małym a Oraczewew ktoś zdjął szuter z szutrówki (?). Na drodze zostało sporo piachu po którym jechało się fatalnie szczególnie, że było już ciemno a lampka oświetlała tylko mały punkt. W Złotowiźnie spotkaliśmy taką to sympatyczną świetlice (aku w aparacie padło więc pozostał tylko telefon):
Ehhh, gdzie 5 bikerów tam jazdy nie ma. Dziś udało się zebrać aż 5 osób na rower o tej samej godzinie. Był Springi ze swoimi świeżutkimi jeszcze nie dotartymi Juicy 7, Gustavson von Pantofelson, Bartek bezMajtek i Putison. Jeszcze nie wyjechaliśmy z miasta a von Pantofelson już zdążył ponarzekać na 30 różnych rzeczy. Oczywiście tekst nr. 1 to "niech tylko spadnie na mnie jedna kropla deszczu to od razu wracam do domu". Deszczu w zasadzie nie było, poza małą mżawką w poworocie ale i tak nie pojeździliśmy za wiele. Dojechaliśmy do Męckiej Woli i spowrotem do Sieradza przez Mękę. Ja sobie nie pojeżdziłem, Springi nie dotarł hampli, Bartek nie zdążył się zmęczyć. ale co sobie pojojczyliśmy to nasze :D ps. jesień wisi w poeczszu.
Szybki poranny wypad na samochodowe zakupy do Zduńskiej Woli. W pierwszą strone przez Annopole, powrót przez Rzechtę. Niestety bez fotki bo się skasowała :/
Szwędaczek 2007 czyli lekki regionalny rajd rodzinny. Wszystko zaczęło się o 8:30 na placu wojewódzkim. Zjawiło się ponad 70 rowerzystów. Niewiem na czym dokładnie polega rajd ale generalnie jedzie się w grupach kilkunasto lub kilkudziesięcioosobowych, zapala znicze w miejscach pamięci i śpiewa piosenki niekościelne w kościele. Nikt z naszej grupy nie zapisał się wcześniej na rajd więc nie musieliśmy podejmować się w/w czynności. Liczyliśmy ok. 20 osób i przyjeliśmy nazwę C.i P.A (bez głupich skojarzeń proszę). Trasa rajdu biegła przez Charłupie Małą, Biskupice, Kamionacz, Miedźno i kończyła się ogniskiem w Rudzie. Planowo miała liczyć 28 km jednak zdołaliśmy przekonać organizatrów na małą zmianę przebiegu trasy i wyszło nieco więcej km. Było tak wietrznie, że nie chciało mi się wyjmować aparatu z plecaka więc zdjęcia są produkcji Gustavsona von Pantofelsona.
Śnieżka na rowerze zaliczona :) Wczoraj powiedziałem chłopakom, że wyjeżdzamy na rower o 7:00. Oni wzięli to na serio i przed 8:00 obudzili nas w pełni przygotowani do drogi :) Umówiliśmy się, że spotakamy sięgdzieś na Drodze pod Reglami. Ja z Witkiem ogarneliśmy się i pojechaliśmy za nimi. Spotkaliśmy sią koło Petrovki. Wtedy zadzwonił Dziad i powiedział, że też by nas dogonił. Z nim umówiliśmy się w Karapaczu i pojechaliśmy tam przez Przesiekę.
Wbiliśmy się na Drogę Jubileuszową nieco powyżej Świątyni Wang. Tam zaczeły się pierwsze korki:
...pod Śląskim Domem było już przegięcie, jak na festynie:
Wjeżdzało się całkiem przyjemnie. Zdziwienie ludzi było ogromne a droga prowadząca na góre w końcu wcale nie trudny. Po około 25 min od Równi byśmy na szczycie.
Wracaliśmy częsciowo czeską stroną. Najpierw pieszym (czyli bardzo trudnym dla rowerów) niebieskim szlakiem przez rewelacyjną dolinę Białej Łaby. Oczywiście nie obeszło się bez gleb przez kiere i rozciętych dętek.
W końcu dotarliśmy do schroniska przy Białej Łabie. Stamtąd scieżką edukacyjną (niekoniecznie najkrótszą drogą) doszliśmy do Holmanki, drogi która zaprowadziła nas min. na Przełęcz Karkownowską. Z przełęczy musieliśmy jeszcze wspiąć się do Petrovki a dalej to dłuuuuugi zjazd II Drogą Sudecką prawie do samej Szklarskiej.
Od rana padał deszcz więc najpierw poszliśmy zobaczyć co dzieje się na festiwalu. Działo się to co dzieje się zawsze a że deszcz przestał padać to zdążyliśmy jeszcze zrobić małą popołudniową wycieczkę. Wjechaliśmy na Szrenice przez Halę Szrenicką a zjechaliśmy Lolobrigidą.
Wieczorem oczywiście party. Dojechał Sker, Springi i Anita jednak tylko dzielna kobieta zdecydowała się zostać na imprezie. My wypiliśmy troche piwa od sponsora i poszliśmy spać.
Chyba nie będę oryginalny jeśli napiszę, że jeżdżę bo lubię. Rower XC jest moim drugim rowerem na którym uskuteczniam wycieczki najczęściej po regionie. Pozostałą cześć czasu przeznaczonego na rowerowanie spędzam na rowerze dual/fr na którym jeżdżę głównie w górach.