Najpierw miałem zamiar pojechać wzdłuż rzeki Warty do miasta Warta, jednak plusowa temperaturka dzisiejszego dnia zamieniła ścieżkę w potoczek. Zmieniłem więc zdanie i zdecydowałem się przejechać po asfalcie. Z Sieradza pojechałem przez Dzierlin, Biskupice i nagle znalazłem się w Kaliforni:
Dalej pojechałem przez Małków do Warty. W Małkowie znajduje się pałac w którym niegdyś często przebywał Władysław Reymont. Jeszcze klika lat temu był kompletną ruiną a teraz jest dokładnie odrestautowany (wnętrza także utrzymane w odpowiednim dla pałacu stylu) i można w nim np. spotkać się albo przespać z oczywiście odpowiednią kaskę:
W Warcie objechałem tamtejszy kościół i klasztor jednak ich średnia atrakcyjność w mojej ocenie spowodowała, że zrobiłem tylko fotkę dzwonnicy:
Z Warty pojechałem przez Włyń, Kamionacz, Rudę do Sieradza. Niestety z wiartem w twarz :(
Jako, że od jutra znów ma spaść śnieg postanowiłem przejechać się jeszcze po nieośnieżonym terenie. Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby mieć średnią conajmniej z 20 km/h Z domu pojechałem przez Dąbrówke, Dąbrowę, dalej przez las (niestety zapiaszczoną drogą) do Barczewa. Stamtąd trochę asfaltem przez Ruszków nad zbiornik Próba. Jak dotąd średnia w okolicach 21,5 km/h czyli zgodnie z planem. Ze zbornika do domu miałem do wyboru powrót szlakiem rowerowym eSka (bardzo przyjemnym, ale niestety częściowo asfaltowym i znanym na pamięć) lub polnymi mniej znanymi drogami. Wybrałem drugą opcję dzięki czemu mogłem popatrzeć na biegające po polach sarny z mega białymi i widocznymi z daleka zadkami :) Jednak polne, błotniste drogi skutecznie zmniejszyły moją średnią. Gliniaste podłoże tak ukleiło opony, że miały rozmiar conajmniej 2,5". Kolejny raz utwierdziłem się w przekonaniu, że póki co nie ma sensu myć roweru.
Fraszka wcale taką fraszką się nie okazała. Nie był to może bardzo wymagający rajd ale napewno nie przypominał rodzinnej wycieczki. Trasa było przede wszystkim mokra a czasem nawet baaardzo mokra. Razem z tomalosem i resztą ekipy z Sieradza wyruszyliśmy na trasę rajdu ok. 10:45 czyli chyba jako ostatnia grupa. Rajd ukończyliśmy o 18:09 czyli po ponad 7h jednak połowę tego czasu spędziliśmy na rozmowach, gapieniu się w mapę, robieniu zdjęć, jedzeniu i wielu innych czynnościach. W końcu udało nam się zaliczyć wszystkie punkty mimo, że ostatniego szukaliśmy już zupełenie po ciemku w lesie. Dla mnie był to pierwszy start w tego typu imprezie i przyznaje, że faktycznie jest to wciągające. Zabawa przednia a to, że dojechaliśmy przedostatni to cóż... liczy się fun a nie czas, w końcu to nie wyścig xc :) Poniżej kilka fotek z rajdu:
Słońce nie pozwoliło usiedzieć w domu. Pojechaliśmy nad zbiornik Próba z Agatką, Skerem i Dziadem. Puścilismy się nieznanymi drogami przez Dąbrówkę, Dębołękę. Po nocnym mrozie w dzień ziemia się rozmarzła i było baaardzo mokro, brudno i przyjemnie (szczególnie, że Dziad jechał na szosówce i śmiesznie ciął lód na kałużach) :) Powrót po zajściu słońca nie był już tak przyjemny, zrobiło się bardzo zimno.
Night biking. Jedna z fajniejszych wycieczek jakie oodbyłem. Przejazd przez las, wąską ścieżką po ciemku samemu to super sprawa, chociaż gdybym nie miał w uszach słuchawek z muzyką to niewiem czy bym się zdecydował wjechać do lasu. Jeż z którym mijałem się na ścieżce srogo mnie przestraszył. Trasa: dom-Mnichów-Ruda-żwirownia-Męka-dom
Znów wiatr, zaczynam mieć go dosyć. Z Sieradza wjechaliśmy z Witkiem i gurumtb do Warty gdzie mieliśmy spotkać się z Tomaszem. Najpierw próbowalismy jechać wzdłuż rzeki wałem ale wiatr skutecznie nas z niego "zdejmował" więc skorzystaliśmy z asfaltu :/ W końcu spotkaliśmy się we Włyniu. Dalej pojechaliśmy w kierunku E a potem na N w las. Tam pokręciliśmy się trochę "na pałe" (min. po mokradłach) i wyjechaliśmy w Rossoszycy. Stamtąd na S przez Miedźno, dalej lasem przez żwirownie i do Sieradza.
Chyba nie będę oryginalny jeśli napiszę, że jeżdżę bo lubię. Rower XC jest moim drugim rowerem na którym uskuteczniam wycieczki najczęściej po regionie. Pozostałą cześć czasu przeznaczonego na rowerowanie spędzam na rowerze dual/fr na którym jeżdżę głównie w górach.