Rano mocno wiało więc zdecydowaliśmy, że nie wyjeżdzamy ponad granice lasu. Wybór był dość prosty, pojechaliśmy na Chojnik. Cały czas zielonym szlakiem przez Wodospad Szklarki i Jagniątków. Tradycyjnie jak co roku przed Jagniątkowem zgubliśmy szlak i zjechaliśmy do wsi stromą łąką.
Na Chojniku przeczekaliśmy mały deszczyk pod namiotem jakiegoś mniej lub bardziej znanego piwa :) Wróciiśmy przez Jagniątków i dalej Drogą pod Reglami.
W wtorek przed południem razem z Witkiem dotarliśmy do Szklarskiej. Znaleźliśmy nocleg, szybkie rozpakowanko i pojechaliśmy samochodem do Drezna. Rowerowanie zaczeliśmy więc w środe. Na rozkręcenie pojechaliśmy w Izery tylko w odwrotną stronę niż zwykle czyli najpierw podjazd na Wysoki Kamień potem Wysoki Grzbiet, kopalnia i powrót przez Jakuszyce.
W Niedziele nadal padał deszcz a nas przerażała wizja spędzenia kolejnego dnia w tym miejscu. Forsę mogliśmy wymienić dopiero w Pardubicach u znajomych jednak nie mieliśmy tylu koron żeby dojechać tam pociągiem. Postanowiliśy więc, że pociągiem pojedziemy tak daleko na ile starczy nam pieniędzy a resztę pojedziemy na rowerach bez względu na pogodę. Jednak na dworcu spróbowaliśmy jeszcze wyciągnąć trochę kasy z bankomatu i o dziwo udało się, mimo że na koncie teoretycznie nie powinno już być pieniędzy. W końcu z uśmiechem na twarzy zapakowaliśmy się do pociągu do Pardubic :)
Do Pardubic dotarliśmy około 18:00. Tam wymieniliśmy zł na kc i pojechaliśmy przespać się na kemping.
Sobota to był zdecydowanie najgorszy dzień wyjazdu. Od rana padał deszcz więc postanowiliśmy, że dalej pojedziemy trochę pociągiem. Spakowani podjechaliśmy do miasta by wymienić trochę forsy i... okazało się, że kantory będą czynne dopiero w poniedziałek a my mieliśmy kase zaledwie na trochę jedzenia i nocleg. Z jazdą na rowerze w deszczu daliśmy sobie spokój więc wróciliśmy z powrotem na kemping do "naszego" namioto-domku. Pogoda nie dawała za wygraną, na kempingu kręcili się sami wędkarze, było strasznie dołująco. Poszliśmy spać przed zmrokiem z nadzieją na jutrzejszy słoneczny dzień.
W piątek rano ruszyliśmy do Żdaru nad Sazavą zahaczając po drodze o:
Jakieś 15 km później złapaliśmy jedynego w ciągu całego tripu kapcia, niestety w przyczepce więc trzeba było wszystko rozładować i pożyczyć klucz 15 mm bo przyczepka nie ma zacisku :/
Największy oznaczony podjazd na trasie:
... i genralnie, górki, górki, górki, ciągle w góre albo w dół :)
W końcu dotarliśmy do Żdaru, tam przespaliśmy się w takim namioto-domku nie przypuszczając jeszcze jakie złe wspomnienia będziemy z nim mieli:
Jako, że obydwoje byliśmy w Pradze kilka razy (choć nigdy na rowerze)zdecydowaliśmy, że odpuszczamy Pragę i w czwartek postanowiliśmy się trochę poopierdzielać. Zostawiliśmy graty na kempingu i zostaliśmy cały dzień w Brnie. Najpierw pojechaliśmy zobaczyć Wille Tugendhat, jeden z zabytków Brna wpisanych na liste UNESCO. Z zewnątrz nie zachwyca jednak budynek ten został wyróżniony za swoją nowoczesną konstrukcje. Powstał w latach trzydziestych XX w i łączył funkcjonalność z nowatorską stalową konstrukcją. Budynek jest bardzo przeszklony, od początku swojego istnienia posiadał min. rozbudowany system ogrzewania i klimatyzacje. Więcej można poczytać i pooglądać na oficjalnej stronie: Villa Tugendhat.
Ulica schodowa:
Kolumna na Placu Wolności:
Katedra św. Piotra i Pawła, jedyny kościół który odwiedzieliśmy po drodze:
Sebetov to nasz najtańszy nocleg podczas wyjazdu. Kosztował 25 kc/os (około 3,7 zł) z czego 20 kc to koszt prysznica :) Poranne słońce szybko wysuszyło nam nasz przemoknięty "dom" jednak nie zdążyliśmy juz popływać w tym cacku.
Pojechaliśmy do Brna "przez" kompleks jaskiń morawskiego krasu:
W Brnie znów postaraszyło burzą i znów udało się suchym kołem dojechać na kemping. Tym razem spaliśmy na kempingu "u Radka" na lewym brzegu Brněnskiej přehrady.
Po porannym polowaniu na wiewióre pojechaliśmy zobaczyć miasto.
Zamek w Litomyślu:
Zegar na zamku (niewiem która na nim godzina, może stanął :)
Plac w Litomyślu czyli po naszemu rynek. Jak większość w Czechach, długi i nieregularny.
Z Litomyśla pojechaliśmy na kemping w Sebetovie. Po drodze zaczęła gonić nas burza. Udało się jej uciec, tzn. lunęło parę min po tym jak rozbiliśmy namiot i padało prawie całą noc. Oczywiście namiot nie wytrzymał próby wody :/
Chyba nie będę oryginalny jeśli napiszę, że jeżdżę bo lubię. Rower XC jest moim drugim rowerem na którym uskuteczniam wycieczki najczęściej po regionie. Pozostałą cześć czasu przeznaczonego na rowerowanie spędzam na rowerze dual/fr na którym jeżdżę głównie w górach.